Propaganda jest dobra tylko wtedy, kiedy ma nowego odbiorcę. Na Facebooku skuteczność przekazu jest ZEROWA.

W obecnych - jakże wesołych czasach - nie ma roku, żeby nie zamierał jakiś zawód. Dawno temu w zapomnienie poszli kowale, zegarmistrzowie, teraz kolej na pocztowców, bankowców, itd, itd. Lista zawodów, których czeka likwidacja jest prawie tak długa, jak ich ilość. Większość pracowników korporacji też jest zupełnie zbędnych i służy tylko za coś w rodzaju mebli i potencjalnych klientów hipermarketów. Ktoś oferowany tam szajs kupować przecież musi.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że niepotrzebni  stają się też szpiedzy!!! W rolę Self-Bondów wcieliliśmy się bowiem my sami. Stanisław Lem powiedział "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów". Podobnie wyraził się założyciel Facebooka.
Na tej, jak to się w lewackiej nowo mowie określa - platformie społecznościowej - ludzie dzielą się swoimi poglądami, tworzą różne grupy, dajmy na to pod nazwą "Nienawidzący szprotek bałtyckich", zupełnie nie zdając sobie sprawę z tego, że wzmiankowane szprotki bałtyckie są właśnie właścicielami FB. Częstokroć zresztą to same szprotki tworzą takie grupy. Przykładowo: szprotki won z Bałtyku! I tak szprotki dokładnie wiedzą, kto ich nie lubi.
Ludzie na FB łącząc się w grupy i lajkując sobie namiętnie (często w dobrej wierze), oprócz informacji o sobie "sypią" inne osoby o podobnych anty-szprotkowych poglądach. Obrazowo rzecz ujmując, to tak jak w starym kawale o Stirlitzu, który szedł po korytarzach kancelarii Rzeszy nawalony w trąbę, z radzieckim sztandarem w ręku, śpiewając sowieckie pieśni bojowe. Jeszcze nigdy nie był tak blisko wpadki. Wyobraźcie sobie Szanowni Państwo żołnierza AK, który maszeruje w okupowanej Warszawie po Aleji Szucha z godłem Polski Walczącej na koszulce i rozlepia na murze siedziby Gestapo listę swoich kontaktów z podziemia. 
Tacy właśnie jesteśmy obecnie my! Zwykłymi kolaborantami z dwiema małymi poprawkami. Nikt nas do tej kolaboracji torturami nie zmusza i robimy to za friko. Strlitz miał szansę, że go nie zauważą. Zawsze mógł wymyśleć jakąś legendę albo po prostu stwierdzić, że był pijany. Miał kontakt z żywymi ludźmi. My nie. Algorytmu FB nie oszukamy, jest bezduszny i gromadzi cierpliwie nasze i naszych facebookowych "znajomych" dane - w sobie tylko wiadomych celach.
Muszę rozczarować również tych, którzy się oburzą i stwierdzą, że Facebook może służyć do propagowania jakże słusznych anty-szprotkowych idei. Propaganda jest dobra tylko wtedy, kiedy ma nowego odbiorcę. Nowego! Poprzez FB dotrze się tylko do tego, komu też przeszkadzają w Bałtyku szprotki, a miłośnicy szprotek mają własne grupy. Skuteczność przekazu jest ZEROWA.
Krampus